„Krzyś i zielony kamień dziadka”

Był ostatni dzień wakacji. Krzyś nie spał już od szóstej. Właśnie pakował największe pudło z zabawkami. Jego rodzice postanowili wyprowadzić się od dziadków do miasta. Wieczorem mieli razem wyjechać z ostatnimi rzeczami do nowego mieszkania w wieżowcu.

Dotychczas Krzyś z rodzicami mieszkali w starym drewnianym domu na wsi. Chłopiec miał swój pokój na poddaszu. Był dość mały, ale Krzyś bardzo lubił w nim przesiadywać. Z okna mógł obserwować całe gospodarstwo. Kiedy widział dziadka Stefana krzątającego się po podwórku, zaraz biegł mu z pomocą. Razem sprzątali, kosili trawę, siali i nawozili pole. Opiekowali się też zwierzętami, a nawet całym stadem, bo były tam trzy krowy, dwa konie, piętnaście kur, dwa indyki, cztery gęsi, trzy psy i dwa koty. Spędzając czas z dziadkiem, Krzyś nigdy nie narzekał na nudę.

Teraz życie chłopca miało ulec wielkiej zmianie. Rodzice obiecali mu częste wyjścia do kina, teatru i restauracji. Krzyś był bardzo ciekaw tego, co na niego czeka w wielkim mieście. Bał się jednak trochę, bo nie wiedział, czy mu się tam w ogóle spodoba. Już jutro miał iść do nowego przedszkola, gdzie wszystko było dla niego nieznane. Nowe panie przedszkolanki, nowe zabawki, a przede wszystkim nowi koledzy i koleżanki. Był bardzo ciekaw, czy się polubią.

Nadszedł wieczór. Rodzice pakowali ostatnie rzeczy do wynajętej furgonetki. Krzyś oczywiście im pomagał i wbrew protestom mamy nosił nawet te duże i ciężkie pudła. Cały czas zastanawiał się nad jutrem. Po głowie chodziły mu myśli trochę ciekawskie, trochę niespokojne i trochę smutne, bo przecież wyprowadzał się od dziadków, których bardzo mocno kochał.

Dziadek Stefan widząc niewyraźną minę wnuczka, zawołał go do siebie i zaprowadził do starej szopy w samym końcu podwórka. Od niedawna nocowały tam w kojcu cztery gęsi. Dziadek z wysokiego regału prababci sięgnął zakurzone brązowe pudełko.
– Krzysiu, to są moje skarby. Zaczarowane przedmioty, które przynoszą szczęście – powiedział.
– Nie wiedziałem, że masz tutaj takie rzeczy – zdziwił się Krzyś. I zaraz pomyślał, że już nieraz mogłyby mu się przydać. Być może wtedy wygrałby zakład z Tomkiem i zjadłby najwięcej jabłek z sadu sąsiada albo mógłby zająć pierwsze miejsce w wyścigu rowerowym z Adamem i Julką.
-Nikt nie wie o tym magicznym pudełku – odpowiedział dziadek Stefan i wyjął z niego duży zielony kamień. Obejrzał go z każdej strony i położył na dłoni chłopca. – To jest największy skarb, o jakim kiedykolwiek marzyłem. Ten kamień dodaje odwagi w ważnych momentach w życiu. Sprawia, że coś, co wydaje nam się nowe i trudne staje się zaraz znajome i łatwe. Weź go ze sobą i noś zawsze w kieszeni.
Wnuczek przytulił dziadka bardzo mocno i schował kamień do kieszeni. Ucieszył się z tak wyjątkowego prezentu.

Kiedy po czułych pożegnaniach, wszyscy zajęli już miejsca w furgonetce, Krzyś raz jeszcze spojrzał na dziadków z dużym smutkiem, że musi wyjeżdżać. Chyba nawet zakręciła mu się łezka w oku. Dziadek Stefan krzyknął do wnuczka:
– Pamiętaj, noś go zawsze ze sobą, a wszystko Ci się uda!

W końcu tata chłopca odpalił silnik i ruszyli w drogę. Krzyś mijał za oknem znajome miejsca. Łąki, gdzie z Adamem i Julką organizowali rowerowe wyścigi, sady sąsiadów, gdzie ukradkiem robili z Tomkiem zakłady kto zje więcej owoców prosto z drzewa. Chłopiec nie był już jednak smutny. Cały czas ściskał w ręku kamień. Był pewien, że tak jak mówił dziadek, doda mu odwagi. Miał nawet wrażenie, że jego moc zaczęła już działać, bo poczuł się nagle bardzo pewnie i zaczął nawet żartować z rodzicami nie smucąc się już wcale.

Na miejscu okazało się, że nowy pokój bardzo się chłopcu spodobał. Był przynajmniej trzy razy większy od tego na poddaszu, a widok z okna zapierał dech. Krzyś widział wysokie budynki sięgające niemal w chmury, a w dole tramwaje, autobusy, samochody. Od razu polubił ten widok.
Chłopiec w ogóle nie czuł się zmęczony. Biegał po całym mieszkaniu podziwiając widoki ze wszystkich okien. Wieczorem pomógł jeszcze rozpakować rodzicom ostatnie pudła i na wyraźną prośbę mamy poszedł w końcu spać. Jutro przecież czekał go bardzo ważny dzień. Nie bał się jednak wcale. Wiedział, że kamień doda mu odwagi.

Następnego dnia zaraz po przebudzeniu chłopiec spojrzał na swój talizman leżący na szafce obok łóżka. Miał wrażenie, że ten zaświecił się na powitanie. „Wow, super! Już działa.” – pomyślał. Wstał i wybiegł radośnie z pokoju. Mama już krzątała się po kuchni, a tata jak co rano czytał gazetę. Od razu po śniadaniu wszyscy zaczęli z pośpiechem szykować się do wyjścia. Poranne rozmowy trochę wymknęły się spod kontroli i zostało już bardzo mało czasu do wyjścia. Rodzice nie szli dziś do pracy. Postanowili w tak ważnym dniu towarzyszyć synkowi. Krzyś tłumaczył, że da sobie radę, że nie muszą, że nie trzeba, ale mama i tata byli nieprzejednani. Nie wiedzieli skąd taka zmiana u synka. Nie mieli przecież pojęcia o zielonym kamieniu.

Przedszkole mieściło się w nowym budynku na parterze. Chłopiec od razu zauważył dużo nowych karuzeli i huśtawek. Był nawet ogrodowy duży domek i dwie zjeżdżalnie. Krzysiowi to miejsce spodobało się jeszcze bardziej, kiedy zobaczył, ile zabawek stało na regałach w sali zabaw. Były tam wozy strażackie, samochody policyjne i klocki, o których marzył od jakiegoś czasu. Panie przedszkolanki serdecznie przywitały chłopca i zaprowadziły do reszty grupy. Rodzice widząc zadowolenie synka, szybko wyszli z przedszkola. Byli bardzo zadowoleni z zachowania swojej pociechy.

Krzyś już pierwszego dnia poznał wszystkie dzieci z grupy i zakolegował się z nimi. A kiedy wszyscy siedzieli na dywanie i pani czytała im bajkę, zajrzał do kieszeni i wyjął kamień dziadka. Ścisnął go bardzo mocno i się uśmiechnął. Wiedział, że to on dodał mu odwagi i sprawił te wszystkie wspaniałe rzeczy, które się dziś wydarzyły. Nie mógł się doczekać, kiedy o wszystkim będzie mógł opowiedzieć dziadkowi.

A dziadek… A dziadek siedząc w bujanym fotelu opowiadał babci Halince jaki jest dumny ze swojego wnuczka, który na pewno poradził dziś sobie wspaniale. I dokonał tego wyłącznie sam, bo tylko dziadek wiedział, że kamień wcale nie był zaczarowany…

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *