„Chora modnisia”

„A psik”, to żabka zielona,

dziś jest nieco przygnębiona.

Od rana źle się czuje,

noga, ręka ją coś kłuje.

Gil zielony z nosa leci,

i termometr pika, świeci.

Już gorączkę pokazuje,

żabka często pokasłuje.

„Lekarza czas wezwać o rety!

Jestem dziś chora niestety…”

Woła i telefon chwyta w pędzie,

doktor potwierdza, za chwilę będzie.

Żabka łapie się za głowę,

pośpiech odejmuje jej aż mowę.

W wielkim pędzie, po kryjomu,

biegnie szybko do salonu.

Szafy wszystkie już otwiera,

coś ogląda, coś wybiera.

Suknia fiolet z falbanami,

prawdę mówiąc między nami,

na wystawne raczej wyjście,

nie doktora zwykłe przyjście.

Bransoletki i korale,

żabka już nie liczy wcale,

ile ich już założyła.

A kapelusz? Też włożyła.

Wielki, piękny i różowy,

z paryskiego domu mody.

Rękawiczki koronkowe

podkreślają jej urodę.

Jeszcze szpilki z kokardami,

odpowiedzcie sobie sami,

czy powinna tak doktora

dziś przywitać żabka chora?

Nasza żabka to strojnisia,

co wiadomo nie od dzisiaj.

Dzwoni lekarz, woła, puka,

żabka jeszcze spinek szuka,

takich żeby pasowały,

i kreację dopełniały.

„Żabko droga, ma pacjentko,

zdejmuj wszystko i to prędko

i w piżamkę się przebieraj.

Chcesz być zdrowa? Nie? Wybieraj!

Doktor żabkę osłuchuje

i recepty wypisuje.

Zleca w domu siedzieć trochę,

czas na modę będzie potem.

„Żabko droga nie bądź smutna

i wytrzymaj choć do jutra.

Bez żadnego grymaszenia,

stosuj moje zalecenia.

Żabka sprawę przemyślała,

wszystkie rady stosowała.

Kilka dni i zdrowa była

i o modzie znów marzyła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *